Inż. Mariusz Wilamowski. Przedsiębiorca, geodeta z wieloletnim stażem zawodowym w szeroko pojętej geodezji. Pracuje w wykonawstwie geodezyjnym przy pomiarach sytuacyjno-wysokościowych, realizacyjnych, podziałach, rozgraniczeniach, a także w geodezji inżynieryjnej i przemysłowej.
(Rok 2016 Red.)
Tymczasem w Polsce z jednej strony stawia się nacisk na ochronę własności, prawa autorskie twórcy, a z drugiej strony w bezprecedensowy sposób wywłaszcza się obywatela z tego, co jest efektem jego pracy. Nie przychodzi mi na myśl żadna inna dziedzina życia, gdzie w majestacie prawa pozbawiałoby się obywatela owoców jego pracy. Mało tego! Po przekazaniu wyników swojej pracy do zasobu geodeta musi zapłacić za to, że urząd potwierdzi fakt, że przygotowane opracowanie jest zgodne z prowadzonym przez urząd zasobem. Ponadto, chcąc w przyszłości skorzystać z wyników swojej pracy wykonując kolejny raz zlecenia na tym samym obszarze musi zapłacić za udostępnienie danych, które sam dostarczył do urzędu.
To tak, jak by rolnik miał obowiązek oddać do magazynu truskawki, które zebrał ze swojego pola, a później żądano od niego zapłaty za te truskawki, gdy chce zrobić z nich kompot. Konstytucja gwarantuje ochronę prawa własności każdemu. Czy wykonywanie zawodu geodety w jakiś sposób ujmuje człowiekowi jego praw? Czy geodeta jest jakimś gorszym rodzajem człowieka? Czym geodeta różni się od architekta, informatyka czy artysty poza zawodem, jaki wykonuje? Co pozwala ustawodawcy traktować geodetę jak chłopa pańszczyźnianego, który ma obowiązek odrobić pańszczyznę na polu swego pana? Do niedawna można było taki stan rzeczy zrzucić na kark tego, że prawo geodezyjne tworzone było w czasach słusznie minionych. Jednak nie dawno hucznie odtrąbiono nowelizację prawa i w materii praw autorskich geodetów do tworzonych przez nich opracowań nic nie zmieniono! Dalej państwo żąda od geodety oddawania owoców jego pracy, a następnie sprzedaje je obywatelom czerpiąc z tego profity!
Mało tego! Sprzedaje je także samym geodetom tworzącym przecież ten zasób! Taki stan rzeczy musi powodować i powoduje sprzeciw i oburzenie, jednak geodeci nie mając wyboru, tkwią w tym marazmie i z pokorą noszą do urzędów przygotowane przez siebie opracowania i płacą. W tym wszystkim nasuwa się pytanie co jest powodem takiego stanu w branży? Czy brać geodezyjna jest aż tak nieudolna, że nie potrafi wzorem architektów czy budowlańców zadbać o stworzenie samorządu zawodowego, który zadba o interesy branży? Oczywiście, zapewne stwierdzenie „zadba o interesy” wywoła poruszenie i złe skojarzenia, czysto materialne związane z podniesieniem cen usług. Temat cen w branży, jest zupełnie inną kwestią i w mojej ocenie chyba niższe już być nie mogą, ale trzeba mieć tu tez na uwadze, że faktem jest istnienie w branży pseudo fachowców sprzedających np. ksero z mapy zasobu jako mapę do celów projektowych i stworzenie samorządu mogłoby doprowadzić do wyeliminowania podobnych praktyk. Oczywiście obecne prawo przewiduje sankcje za niezgodne ze sztuką wykonywanie zawodu, jednak jest to martwe prawo i ja osobiście nie tyle, że nie znam, ale nawet nie słyszałem o sytuacji, żeby kogoś za cokolwiek ukarano.
Podsumowując, uważam, że należy dołożyć wszelkich starań, aby doprowadzić do zakończenia permanentnego wywłaszczania geodetów z wyników ich pracy. Geodeta tak samo jak przedstawiciele innych branż, powinien mieć prawo do swobodnego dysponowania wynikami swojej pracy. Stan prawny obowiązujący obecnie jest nie do zaakceptowania i nie należy tu dopatrywać chęci zwiększenia zysków uzyskiwanych z działalności geodezyjnej, chociaż nie uważam, żeby chęć uzyskiwania dochodów z własnej pracy była powodem hańby dla kogokolwiek. Należy się tu przede wszystkim dopatrywać zagwarantowania równych praw każdemu obywatelowi, bez względu na wykonywany zawód. Prawo do dysponowania swoją własnością nie może być ograniczane nawet w celu tworzenia dobra ogólnego a jeśli jest ograniczane, to zgodnie z Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej Art. 21 wywłaszczenie jest dopuszczalne jedynie wówczas, gdy jest dokonywane na cele publiczne i za słusznym odszkodowaniem.