Wersja pdf artykułu do pobrania i wydrukowania
Internetowy portal geodezyjny podał do wiadomości publicznej kopię odpowiedzi Sekretarza Stanu pana Artura Sobonia z Ministerstwa Inwestycji i Rozwoju skierowanej do pana Adama Abramowicza Rzecznika Małych i Średnich Przedsiębiorców w związku z jego opinią z 7 czerwca 2019 r. w kwestii negatywnej oceny projektu nowelizacji ustawy Prawo geodezyjne i kartograficzne przygotowanej przez podległe Wiceministrowi resortowe służby.
Dla przypomnienia, w piśmie z 7 czerwca br. RMiŚP wytknął resortowi pana Sekretarza Stanu, że projekt ustawy nie rozwiązuje kompleksowo problemów przedsiębiorców z branży geodezyjnej, nie modyfikuje znacząco procedur i funkcjonowania Służby Geodezyjnej i Kartograficznej, oraz że nie zachowuje zasad równości i sprawiedliwości społecznej.
W bardzo długiej odpowiedzi Wiceminister wpierw tłumaczy Rzecznikowi, że czas na konsultacje wyznaczony przez resort dawno minął, zgodnie z obliczeniami pana ministra czas upłynął z końcem kwietnia 2019 r. a opinia Rzecznika do ministerstwa trafiła 17 czerwca 2019 r. i minister uznał i tu uwaga cytat:
Czyli, że co? Tak mają wyglądać uzgodnienia międzyresortowe, jeżeli jest brak opinii to znaczy, że jest ona pozytywna “za projektem”? Przecież to dowód czystej manipulacji, co najmniej.
Następnie pan minister uznał, że panu rzecznikowi należy się solidne wyjaśnienie zasad funkcjonowania państwowego zasobu geodezyjnego i kartograficznego, tak jakby w Biurze Rzecznika brak było fachowców od prawa w tym od prawa geodezyjnego. Dlatego pan minister mimo opóźnienia opinii rzecznika łaskawie odpowiedział:
I tu następuje tyrada frazesów nam znana od lat bo powtarzanych przy każdej okazji przez panów Bartłomieja Steckiego i Karol Ziółkowskiego obecnie urzędników Ministerstwa a wcześnie pracowników GUGiK współtwórców projektu nowelizacji w 2014 r. prawa geodezyjnego i kartograficznego a także zleceniobiorców GUGiK-u w 2015 (str. 20 lp. 173, 174)
Pomijając fakty, które można przeczytać w ustawie oraz w przepisach wykonawczych do ustawy, pan minister wyjaśnia panu rzecznikowi, że owszem państwowy zasób gik powstaje na skutek nabycia z mocy prawa wyników prac geodezyjnych i kartograficznych. Z tym, że pan minister użył spójnika “lub” zamiast i, co by miało oznaczać nabywanie wyłącznie zamienne wyników prac geodezyjnych a jeśli nie, to prac kartograficznych, gdy tak naprawdę, to przedmiotowe “nabycie” występuje razem tzn. wraz z wynikami prac geodezyjnych nabywane są wyniki prac kartograficznych. Jest to drobna pomyłka literalna ale poważna jeśli chodzi o fachowość geodezyjną.
Pierwsza teza postawiona na całkowicie fałszywych przesłankach i bezpodstawnych wnioskach to oszukańcze twierdzenie, że geodeta nie ponosi żadnych kosztów i strat. Pan minister nie mając ku temu żadnych dowodów i faktów stwierdza, że nabycie bezpłatne efektów naszych prac przez Skarb Państwa nie pozbawia nas praw do wytworzonych przedmiotów ani też nie tworzy kosztów po naszej stronie. Gdzie w późniejszych akapitach pisma o czym jeszcze będzie, dowodzi, że geodeci wykonujący pracę są niemi i głusi gdyby nie korzystanie z materiałów zasobu. Czyli wpierw się wyniki pracy przejmuje a następnie się nakazuje możliwość korzystania tylko z tych przejętych.
Po pierwsze, nasz klient zleca nam wykonanie określonego utwór lub inny cel uzgodniony w umowie. Czy pan Minister ma dostęp do umowy? Oczywiście nie. Celem umowy może być mapa, wyznaczenie budowli, inwentaryzacja obiektów, czynności rozgraniczeniowe, projekty podziałów nieruchomości itp. Fizycznym urzeczywistnieniem tych celów są analogowe lub informatyczne opracowania kartograficzne oraz wyznaczone i odpowiednio oznaczone kształty i elementy na gruncie. Tak wyglądają efekty naszej pracy przekazane w uzgodnionych ilościach egzemplarzy. Jest rzeczą oczywistą, że z tymi efektami umowy nasi klienci, w granicach umowy, mogą sobie dowolnie decydować. Nic w tym dziwnego, bo geodeci na całym świecie tak działają. Ale to nie znaczy, że nabyli też prawa do naszych prac. Najważniejsze jest to, że większość naszych utworów mogą być wielokrotnie drukowane czyli wydawane i powtórnie sprzedawane. Tak jak to robi państwowy zasób z przejętymi od nas danymi i materiałami.
Na całym świecie tak jest ale nie u nas, w Polsce. Bo u nas, przeniesiono pewne rozwiązania systemowe powstałe w epoce upaństwowienia wszystkich przedsiębiorstw, biur i kancelarii mierniczych i geodezyjnych. Powstał państwowy zasób gromadzący wszystkie efekty prac wszystkich państwowych przedsiębiorstw po to by tymi zasobami racjonalnie gospodarować.
I to rozwiązanie przeniesiono do ustawy Prawo geodezyjne i kartograficzne z 17 maja 1989 r. i przez kolejne zmiany prawa ten system kolejno umacniano i rozbudowywano nakładając na przedsiębiorców geodezyjnych coraz więcej prac i obowiązków nie bacząc na fakt, że przedsiębiorstw państwowych już dawno nie ma, i że wszystkie przedsiębiorstwa są prywatne.
Konkludując, jeśli Państwo z jakiś przyczyn chce mieć te przedmiotowe efekty umów zleceń, to dlaczego nie żąda ich od właścicieli czyli naszych klientów, tylko żąda je od nas przedsiębiorców geodezyjnych? Sprawa jest oczywista i prosta. Bo właściciel efektu pracy w postaci mapy, szkicu, wykazu itd. nie zgodziłby się, by przy tak zwanej okazji, miał finansować wykonanie szeregu prac i utworów, które jemu są kompletnie niepotrzebne. ale mogą się przydać urzędowi czyli państwu.
Dlatego z biegiem lat stworzono prawo, które tymi dodatkowymi obowiązkami obarcza geodetów wykonujących działalność gospodarczą a z drugiej strony zapewniono władzy administracyjnej podległość przedsiębiorców geodezyjnych, tak jakby byli związani umowami cywilnymi czy o prace. Nawet orzekanie w sprawach zawodowych przekazano w ręce administracji, która nawet wykształcenia geodezyjnego, nie mówiąc już o uprawnieniach, nie musi mieć. Do tego rękami Ministra przekonuje się wszem i wobec, że:
Panie ministrze, to jest wierutne kłamstwo. Wystarczy przeanalizować przepisy wykonawcze np. rozp. ws. standardów technicznych wykonywania geodezyjnych pomiarów sytuacyjnych i wysokościowych oraz opracowywania i przekazywania wyników tych pomiarów do państwowego zasobu geodezyjnego i kartograficznego, co w nim ukryto i jakie dodatkowe prace każdy geodeta – przedsiębiorca musi wykonać nie dla zamawiającego ale dla skarbu państwa. A nie jest to jedyny przepis wymuszający dodatkowe prace na rzecz państwa.
Ale to nie wszystko, każdy wykonawca musi dodatkowo zakupić np. programy i aplikacje, które potrafią wygenerować, narzucone nie przez ustawę ale przez przepisy wykonawcze, pliki tzw. GML, które Zamawiający nigdy nie zamawia, bo są mu do niczego nie potrzebne. Tylko, że od roku za stanowiskiem Głównego Geodety Kraju (pismo nr KN-MZUT.541.1.2019.AS) geodeci muszą nabywać programy komputerowe, takie jakie obowiązują w danym powiecie, na którego terenie wykonuje prace. Okazuje się, że w 282 powiatach funkcjonuje najczęściej 6 różnych systemów informatycznych między sobą niekompatybilnych obsługujących państwowy zasób. I jeśli dany powiat nie obsługuje formatu GML tylko np. KCD, to geodeci muszą przekazywać pliki w tym formacie. A więc muszą albo nabyć odpowiedni program albo zlecić komuś, kto taki program ma i obsługuje. Najczęściej jest wybierana ta druga forma czyli zlecenie osobie, która ma dostęp do systemu w urzędzie powiatowym. Wtedy jest pewność, że taka robota zostanie przez władzę powiatową przyjęta szybko i bez uwag. Główny Geodeta Kraju pan Waldemar Izdebski tłumaczy to tak:
A pan Minister utrzymuje, że wykonawca prac jak i zlecający nie ponoszą dodatkowych kosztów. Gdzie tu logika, ktoś tworzy przez prace dodatkowe rzeczy nie ponosząc podobno żadnych kosztów ale jednak:
Trudno się nie zgodzić, że Państwo, które w tym przypadku reprezentuje minister Soboń, organizuje stosunki społeczno – gospodarcze. Problem tylko w tym, czy są to właściwie stosunki bo zdaniem nas i Rzecznika nie są?
Następnym oszustwem jest twierdzenie, że:
Przede wszystkim, to nie służby resortu Pana ministra dokonują zestawień nowo pozyskanych danych z danymi wcześniej posiadanymi. Już dawno to ZESTAWIANIE czyli aktualizację danych przerzuciliście na nasze barki. A więc nich Pan przestanie “stroić” się w cudze osiągnięcia. To przecież na nas narzucono obowiązek wytworzenia, przy okazji prywatnych zleceń, oraz odpowiednie zestawianie i porządkowanie danych łącznie z usuwaniem tych złych, błędnych lub nieaktualnych. A złe dane to są dane, które służby resortu Pana ministra, a nie my, bezprawnie włączyły do zasobów np. wektoryzując niedokładne i mało precyzyjne mapy analogowe stworzone w latach ’70 do postaci komputerowego rastra, chełpiąc się informatyzacją zasobu. Specjalnie dla tego procederu psucia państwowego zasobu wydano np. przepis zezwalający administracji na przyjmowanie danych o granicach z błędami położenia 3 m. I to nie Pan czy służby resortowe nadają nową wartość informacjom, poprawiając Wasze administracji błędy.
Pisze Pan o korzyściach państwa:
Trudno pojąć, kto mógł takie niestworzone rzeczy Panu przekazać? “Dostęp do najaktualniejszych danych o powierzchni Ziemi” to nawet przy wykorzystaniu permanentnego i nieustającego monitoringu satelitarnego nie jest technicznie osiągalne. A co dopiero gdy ta aktualizacja jest kompletnie przypadkowa co do czasu i miejsca i zależy wyłącznie od indywidualnych potrzeb, nie Państwa, lecz jego pojedynczych obywateli. Przecież to co panu ktoś “wcisnął” to nawet utopią nie jest. Czyste oszustwo.
A czy nie przyszło Panu do głowy, że tworząc miraż “najaktualniejszych danych o powierzchni Ziemi” najzwyczajniej szkodzi się tym, których wprowadza się w błąd? Ktoś kupuje taką mapę w przeświadczeniu, że to przecież dokument urzędowy, to granice budynki itd. muszą być wiarygodne. Że w dobie wolnego ryku gospodarczego i konkurencyjności wprowadzając państwowe produkty, bo przecież zgodnie z prawem, na które się tak często Pan powołuje, to mapa zasadnicza jest wielkoskalowym opracowaniem kartograficznym, które nie tworzy się automatycznie lecz musi być stworzona przez geodetę, to wprowadzając taką mapę zaburzony zostaje geodezyjny rynek gospodarczy?!
Kolejne kłamstwo ale jakże znajome jeśli o powszechność i równość chodzi, (brakuje tylko braterstwa):
Nie jest prawdą, że wobec wszystkie wykonawców prac geodezyjnych jest obowiązek przekazywania wyników prac do organów prowadzących państwowy zasób. Ta zasada obowiązuje tylko maluczkich, takich którzy wykonują mapę pod budynek jednorodzinny czy inwentaryzują 2 metry przyłącza wodociągowego. Czyli obowiązuje najczęściej jednoosobowe firmy bo to jest ich target produktu. Całkiem inaczej rzecz się ma z dużymi przedsiębiorstwami geodezyjnymi, jak np. firmy byłego ministra Grada.
Prawo stanowi, że dla obszaru całego kraju zakłada się i prowadzi w systemie teleinformatycznym bazy danych, obejmujące zbiory danych przestrzennych infrastruktury informacji przestrzennej, dotyczące między innymi ewidencji gruntów i budynków, geodezyjnej ewidencji sieci uzbrojenia terenu oraz zobrazowań lotniczych i satelitarnych oraz ortofotomapy i numerycznego modelu terenu. (Art. 4 ust. 1a pkt 11 uPgik)
Oczywiście wszystkie podmioty mają obowiązek zgłaszania tych prac i przekazywania wyników prac Państwu.
Ale czy na pewno?
W 2014 r. dodano nowy przepis w art. 12c ust. 1 uPgik gdzie prace takie jak: zobrazowania lotnicze, ortofotomapy lub numeryczne modele terenu, a także mapy tematyczne i specjalne wykonywane na zamówienie innych podmiotów niż podmioty państwowe i publiczne, to tych prac obowiązek zgłaszania i obowiązek przekazywania wyników tych prac do państwowego zasobu geodezyjnego i kartograficznego NIE OBEJMUJE.
To jak można tak kłamać Panie ministrze, że “Ustawa Pgik ustanawia jednocześnie powszechny, a zatem równy, wobec wszystkich wykonawców prac geodezyjnych lub kartograficznych obowiązek przekazywania wyników takich prac do organów prowadzących pzgik”?
Niestety ustawa Prawo geodezyjne i kartograficzne jest ustawą komunistyczną nie tylko dlatego, że ustanawia jednocześnie powszechny, a zatem równy wobec wszystkich obowiązek przekazywania wyników pracy oraz nie dlatego, że uchwalono ją przed “okrągłym stołem” ale dlatego, że cały czas są przy władzy siły “drugiego rzędu”, którym tamten system nadal odpowiada i dlatego co nowelizacja tej ustawy to układ jest wzmacniany i udowadniany jaki to on jest wspaniały. Tylko jeśli tak by było to dlaczego ten system nie wprowadzono na całym świecie?
Prawo geodezyjne nazywamy systemem dlatego, że prawie w zgodzie z prawdą można pisać i twierdzić takie banialuki:
Powtarzane nieprawdziwe komunały i frazesy, że wykonawca prac geodezyjnych nie jest w stanie samodzielnie bez dostępu do pzgik, bez dostępu do osnów geodezyjnych, granic nieruchomości, wytworzyć danych niezbędnych do wykonania prac jest najzwyklejszym kłamstwem.
Zacznijmy od osnowy geodezyjnej. Nowoczesne metody oparte na satelitarnym pozycjonowaniu eliminują konieczność posiadania klasycznej osnowy geodezyjnej, która notabene jest wielokrotnie mniej dokładna niż wyniki pomiarów sprzętem GNSS zwykłych szczegółów sytuacyjnych. Jeśli jesteśmy przy osnowie to warto też zapytać o zrealizowane układy państwowe odniesień dlaczego nie są stosowane przy dużych i długich budowach. Nie wchodząc w szczegóły, wystarczy powiedzieć, że powodują nie do przyjęcia zmniejszenie dokładności realizacji obiektów. Czyli drugi mit obalony. Dane dotyczące granic nieruchomości. Toż to czysta farsa. Setki milionów wydane na modernizację ewidencji gruntów i budynków a w efekcie przy każdej pracy podziałowej np. związanej z inwestycjami drogowymi przebieg wszystkich granic musi być od nowa ustalony bo to co jest w bazach EGiB jest niewiarygodne delikatnie mówiąc. Jeśli byłaby taka potrzeba to służymy tysiącami przykładów i to tylko z jednego powiatu. A takich powiatów są dziesiątki jak nie setki. To samo z bazą GESUT. Itd. itp.
Wszystko co na temat państwowego zasobu geodezyjnego i kartograficznego oraz geodezyjnych baz danych znajduje się w odpowiedzi Pana ministra to stek kłamstw i konfabulacji.
A tego to już nie można spokojnie czytać:
Stawianie takiej oszczerczej tezy bez konkretnych dowodów, że wykonawcy prac geodezyjnych nie ponoszą “bynajmniej” ciężaru ekonomicznego wykonania prac jest podłym oszczerstwem, który kwalifikuje się do wystąpienia na drogę sądową o naruszenie dóbr wszystkich przedsiębiorców geodezyjnych i jako konstytucyjna organizacja zawodowa powołana do obrony interesów geodetów, tych zrzeszonych i tych niezrzeszonych, podejmiemy w tym kierunku odpowiednie działania.
Dobry wieczór, wszystko się zgadza co powyżej tylko żaden minister nie będzie tego czytał bo:
1. nie ma czasu na tak długie teksty – za dużo do czytania – wymięknie po pierwszym akapicie
2. nic z tego nie zrozumie poza tym że – jest jakiś problem w jakiejś “geodezji”
3. podniesione problemy są dla niego tak zrozumiałe jak język chiński – zbytnia szczegółowość i wchodzenie w detale
popieram was i rozumiem i znam te detale, ale takim językiem nikomu w randze ministra nic się nie wytłumaczy [ chyba że ministrem będzie były geodeta – wykonawca]. Na każdy z podkreślonych czerwono akapitów 1 zadanie max 2 – jak odpisze to mu się wyłoży kolejną porcję spraw [od ogółu do szczegółu].
Pan Leszek się napracował i to co napisał to treść którą trzeba podzielić na powiedzmy…. 4….. i podawać w porcjach.
Ale to chyba na przyszłość uwaga/rada/punkt widzenia
Pozdrawiam Andrzej
Regan mówił “….jak mam przemawiać 15′ to 3 dni się przygotowuję a jak mam mówić 1h to mogę zacząć już teraz ” –
– transformując na pisma – “im więcej textu tym mniej waży treść”
Andrzeju to są zasady PR pewnie słuszne tylko, że nie w tym konkretnym przypadku. Widzisz pan minister Artur Soboń sam popełnił pismo zawierające 8 stron a jest to przyczyna tego artykułu. http://www.ozzg.pl/wp-content/uploads/2019/07/pismo-a-sobon-rzecznik.pdf
Wyłożyłeś ,,kawę na ławę,, Leszku , lepiej się nie da ale czy Pan Minister się nad tym pochyli to zobaczymy po jego reakcji ,o ile w ogóle zareaguje.
Wymieniłem tylko jeden choć kapitalny przykład nierównego traktowania przez totalitarną ustawę wykonawców geodezyjnych czyli przedsiębiorców gdzie firmy jednoosobowe o bardzo malutkiej mocy przerobowej mają obowiązek przekazać wszystko co wytworzą i to jeszcze przerobione wg. wymagań przedstawicieli Państwa Polskiego a firmy duże, jak na warunki w geodezji można powiedzieć potężne, zachowują swój dorobek wart setki milionów i nie muszą się z nikim dzielić. Dla mnie to państwo geodezyjne jest nadal państwem totalitarnym i niesprawiedliwym gdzie ustawami wybiera się uprzywilejowanych. Drugim takim przykładem nierównego traktowania geodetów przez totalitarną ustawę to zwolnienie wszystkich wykonawców od obowiązku przejścia weryfikacji wyników prac, które zostały zlecone przez organy służb geodezyjnych i kartograficznych. I znowu w tym przypadku mamy do czynienia z dużymi podmiotami działalności gospodarczej, tak to się jakoś dziwnie składa.
I znowu jest tak, że mały, jednoosobowy przedsiębiorca jest poddawany weryfikacji czy jego wynik pracy czyli ten przywołany wcześniej 2 metrowy przyłącz został pomierzony zgodnie z obowiązującym prawem ale już wykonawcy modernizacji ewidencji gruntów na setkach kilometrów kwadratowych tej weryfikacji przez organ prowadzący państwowy zasób oraz organ prowadzący operat ewidencji gruntów i budynków, na podstawie którego są określane nieruchomości w księgach wieczystych, no to już nie przechodzą weryfikacji o której jest mowa w art. 12b ust. 1 uPgik. Bo już ust. 2 tego artykułu ustanawia następujące przywileje: “2. Weryfikacji nie podlegają zbiory danych lub inne materiały stanowiące wynik prac geodezyjnych lub prac kartograficznych wykonanych w związku z realizacją zamówienia publicznego przez Głównego Geodetę Kraju lub organy administracji geodezyjnej i kartograficznej, a także przez inne podmioty działające z upoważnienia tych organów. ” No bo jak by to wyglądało, że prace zlecone przez Głównego Geodetę Kraju byłyby sprawdzane i weryfikowane przez starostę Pcimia Dolnego czy innej Koziej Wólki, i co gorsze zweryfikowane negatywnie?! A efekt tego niczym nie usprawiedliwionego uprzywilejowania GGK to tysiące skarg właścicieli nieruchomości na zmodernizowaną ewidencję gruntów w powiatach na południu kraju czy tysiące błędów wykazanych przez małych przedsiębiorców w geodezyjnej ewidencji sieci uzbrojenia terenu np. w Kielcach. Ale co mogą zrobić gestorzy zasobu jeśli rozkaz przyjęcia wyników prac przychodzi od tego samego organu, który zlecał?
A potem geodeta prowadzący jednoosobową firmę musi bo nie ma wyjścia naprawiać za free to co inni nie umieli odebrać jakościowo albo im się nie chciało. Dlatego będę rekomendował Zarządowi Krajowemu OZZG wystąpienie do NIK o przeprowadzenie kontroli wszystkich zlecanych przez GGK i GUGiK modernizacji EGiB (ZSIN) oraz zakładania GESUT-ów (K_GESUT) pod kontem uzyskania zakładanych rezultatów ze szczególnym uwzględnieniem powiatów: Tatrzańskiego, Suchej Beskidzkiej i Kielc.
Natomiast co do tej fatalnej, oszczerczej wręcz odpowiedzi pana ministra Sobonia to również będę rekomendował Zarządowi o skierowanie do MIIR pisma z żądaniem przeprosin wszystkich osób wykonujących zawód geodety w tym kraju. Pan minister Soboń musi sobie zdawać sprawę, że takie akcje jak ta ostatnia pismo odpowiedź do RMSP to pewna droga do wyprowadzenia geodetów na tzw. ULICĘ. Chyba, że o to chodzi? Tylko teraz, w okresie wyborczym…
Zapomnieliście dodać, że w niektórych ośrodkach geodeci zdalnie, czyli przez aplikację udostępnioną przez PODGiK, odwalają całą robotę za inspektorów, tworząc własną podwersję wycinka bazy danych w “natywnym” (czytaj: narzuconym przez producenta oprogramowania) formacie danych. Czyli płacą (a GGK i Minister dążą do tego, aby jeszcze więcej płacili), dostają baty od inspektorów za uchybienia (od braku przecinków do nietrzymania się różnie interpretowanych niedopowiedzianych procedur), niechcący współuczestniczą w uzupełnianiu baz PZGiK, a potem znów płacą za uwierzytelnianie i zamówienie własnych produktów. Właściwie główny problem w tym, że ciężko jest od klienta “wyciągnąć” rzeczywisty koszt robocizny, którą wykonujemy nie dla niego, lecz dla Państwa (PZGiK). A powinno być odwrotnie – jeśli uzupełniamy bazy, czyli wykonujemy pracę będącą zadaniem organu (prowadzenie PZGiK), to w zasadzie powinniśmy nie tylko nie płacić, ale i otrzymywać wynagrodzenie za pracę, a część pracowników wydziałów geodezji powinna być zbędna… Ale przyjrzyjmy się np. informatyzacji ZUS-u – czy zmniejszyła ona zatrudnienie? Przy naszych biurokratycznych tradycjach pewnie w geodezji będzie podobnie.
Oczywiście nie ponosimy żadnych dodatkowych kosztów. Dla przyjemności piszemy sprawozdania, robimy porównanie wsp. punktów poligonowych, porównanie punktów osnowy, porównanie z mapą numeryczną, mapę osnowy, mapę wywiadu, wykazy współrzędnych, dzienniki GPS, biegunowe, niwelacji, a w ramach zajęć z plastyki tworzymy szkice z pomiaru po zrobieniu mapy. Wieczorem, przy winku, jak już dzieci pójdą spać, robimy jeszcze pliki GML bo to ciekawsze niż oglądanie telewizji…
Istnieją trzy rodzaje prawdy to – święta prawda, też prawda i gówna prawda. Ten artykuł to zdecydowanie święta prawda. Gratuluję.
Brawo Ty ,Leszku. Błyskawiczna riposta.Przyznam ,że nie przeczytałam całości pisma Pana Ministra ,po prostu nerwy odmówiły posłuszeństwa . Nie da się tych bzdur spokojnie czytać . Nawet Komisja europejska w odpowiedzi na nasze pismo stwierdziła ,że w obowiązujących przepisach prawa geodezyjnego nie ma stwierdzenia o pozbawieniu nas prawa własności do wytworzonych produktów a Pan Minister udowadnia spokojnie że jest inaczej w dodatku zgodnie z jego rozumieniem sprawiedliwości .
Brawo Leszek !